[konan] Upadły Anioł



Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i bardziej zakryła się kołdrą. Nie chciała wstawać, było jej wygodnie i ciepło. Spod pierzyny wystawały tylko kosmyki jej niebieskich włosów, które spoczywały na śnieżnobiałej poduszce, tworząc przy tym ciekawy wzór.

— Konan, pora wstawać. — Usłyszała głos swojego współlokatora i bardziej zacisnęła powieki. Nie potrzebnie tyle zabalowała ostatniej nocy. Głowa bolała ją niemiłosiernie, a musiała spędzić siedem godzin w szkole. Na samą myśl o tym zrobiło jej się niedobrze. Ścisnęła kołdrę jeszcze mocniej, gdy poczuła szturchnięcie, a następnie próbę ściągnięcia jej okrycia.

— Konan, do cholery! — Spokojny wcześniej głos stał się bardziej ostry i czuć w nim było lekkie zdenerwowanie.

Mruknęła coś pod nosem i odsłoniła zaspaną twarz spod pierzyny, ze względu na to, że brakowało jej powietrza.

— Już wstaję, Yahiko... — wyszeptała i otworzyła leniwie oczy. Natychmiast je zamknęła. Kto wymyślił, że sufit ma być biały?!

Chwile potem odprowadziła wzrokiem rudowłosego mężczyznę, po czym wstała i podeszła do szafy. Wyjęła z niej pierwsze lepsze ubrania - zwykła biała bluzka ze zbyt dużym dekoltem, krotkie, zdecydowanie za krótkie, spodenki oraz bieliznę. Mimo wszystko wrzesień tego roku był bardzo ciepły, prawie jak lato, więc niebieskowłosa pozwoliła sobie na letnie ubrania. Poczłapała do łazienki, a tam wykonała poranne czynności. Przed wyjściem podpięła grzywkę niebieskim kwiatkiem.

Weszła do kuchni i usiadła na krześle, przy stole, podtrzymując głowę.

— Nagato... — wydukała i spojrzała na czerwonowłosego, który właśnie robił kanapki. — Nalejesz mi szklankę wody?

Ten tylko kiwnął głową. Z szafki wyjął szklankę i sięgnął po dzbanek z przejrzystą cieczą.

— Kac cię dopadł? — Postawił ją przed dziewczyną. Ta w odpowiedzi kiwnęła tylko głową i upiła łyk napoju. Spojrzała na zegarek, zostało im tylko trzydzieści minut do wyjścia z domu. Westchnęła cicho i sięgnęła po talerz z kanapkami.

— Po szkole. Tam gdzie zwykle — rzucił Yahiko. — Będą wszyscy — dodał, chowając do plecaka dragi dla każdego z nich. Konan wstała i wyjęła z kieszeni telefon. Dwadzieścia nieodebranych połączeń od Hidana. Wywróciła oczami. Ten człowiek nie dawał jej spokoju, nawet od rana. Co za upierdliwy albinos... Już się bała, jakim słabym tekstem tego dnia spróbuje ją wyrwać. Ostatnio mówił coś o jej piersiach. Przypominając to sobie, wzdrygnęła się i do ręki wzięła papierosa oraz zapalniczkę. Musiała jeszcze przed szkołą zaspokoić swój organizm dawką tytoniu.

— Jutro po szkole idę do pracy — powiedziała, wypuszczając dym z ust. Pracowali na zmianę, raz Yahiko szedł do pracy, raz Nagato... Teraz była pora na Konan. W końcu musieli mieć pieniądze na utrzymanie... I ich "drobne" zachcianki. Drobne... Znaczy alkohol, papierosy i narkotyki. Życie całej tej trójki zmieniło się po stracie rodziców i pójściu do liceum. Nieodpowiednie towarzystwo sprawiło, że... Zatracili się w swoich nałogach. Yahiko został wciągnięty w to całe gówno jako pierwszy, a zaraz za nim Nagato i Konan.

— Szkoda, że nie będziesz uczestniczyć w naszych "imprezach" — westchnął Nagato i spojrzał na dziewczynę. Spojrzał? Właściwie nie było wiadomo do końca, gdzie patrzył, bo jego oczy były całkowicie zasłonięte grzywką.

Konan tylko przytaknęła mu i znowu spojrzała na ekran telefonu. Dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń...

x x x

Rozszerzony angielski dobiegł końca, jak i lekcje na poniedziałkowy dzień. Niebieskowłosa wstała i ruszyła w kierunku szafki, żeby zostawić książki, które nie były jej potrzebne. Westchnęła głośno, gdy zauważyła idącego w jej kierunku albinosa. Wykonała w tył zwrot, chcąc uciec przed jego wzrokiem - i tak miała się dzisiaj użerać w ich "jaskini".

Poczuła dotyk czyjeś dłoni na swoim ramieniu, wykrzywiła usta w grymasie, ponieważ dobrze wiedziała, kto to jest.

— Hej, dupeczko, gdzie tak lecisz?

Wyszarpała swoje ramię z jego uścisku i pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Cholerny Hidan.

— Czemu mnie ignorujesz? — Chłopak nie dawał za wygraną. — Czy to dlatego, że jestem dla ciebie zbyt przystojny?

— W podrywaniu nie chodzi o to, żeby powiedzieć "hej, fajne cycki, dasz je zmacać?". — Stanęła na przeciwko niego. — Wysil się na coś innego... Zaproś do restauracji, kawiarni, czy coś takiego.

Hidan skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

— Konan... Czy ty pójdziesz jutro ze mną do kawiarni?

— Nie — odparła jakby nigdy nic i odwróciła się w stronę wyjścia.

— No hej! Sama to zaproponowałaś! — krzyknął za nią. — Ej, dupeczko!

Niebieskowłosa odwróciła się i pokazała mu tylko środkowy palec.

— Ona jest aniołem... — powiedział sam do siebie, patrząc na jej tyłek.

Chyba raczej Upadłym Aniołem...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[itachi] Okropny, starszy brat