[itachi] Okropny, starszy brat



Jak zwykle o godzinie szesnastej wchodził do "jaskini", czyli do opuszczonego budynku, gdzie odbywały się spotkania Akatsuki - grupki ćpunów, alkoholików i świrów. Już z odległości trzech metrów czuł charakterystyczny zapach etanolu i tytoniu. Przekroczył próg fabryki i przeleciał wzrokiem po zebranych. Wszystko było jak zwykle - Konan siedząca przy prowizorycznym stoliku paliła papierosa i piła wódkę z gwintu. Yahiko rozmawiał z Nagato, który zażywał narkotyki. Deidara odganiał od siebie Tobi'ego, który darł mu się do ucha. Hidan był już kompletnie pijany i odprawiał jakieś modły. Kakuzu, jak to miał w zwyczaju, liczył zarobione pieniądze ze sprzedaży swojego towaru. Uchiha westchnął cicho i wzrokiem odnalazł Kisame - jego najlepszego przyjaciela.

— Yo, Kisame — mruknął, gdy podszedł do niego bliżej.

— Siema, Itachi. Długowłosy oparł się o ścianę, wcześniej z ziemi biorąc puszkę alkoholu.

— Mam nowy towar — powiedział, po czym upił łyk trunku. Itachi po wypadku swoich rodziców musiał jakoś zarabiać na siebie i na swojego młodszego brata... Więc został dillerem narkotyków. Z początku zajęcie mu się nie podobało, ale z czasem... Sam zaczął próbować tego świństwa i trafił do Akatsuki.

— To świetnie — mruknął Kisame, wyciągając dość sporą sumkę pieniędzy z plecaka i wręczając ją swojemu dostawcy. Chłopak zdjął plecak i wyjął swój portfel, a następnie włożył do niego pieniądze. Z mniejszej kieszeni wyjął prochy, kilka tabletek, a także strzykawki.

— To co chciałeś. Hoshigaki uśmiechnął się pod nosem, ukazując swoje spiłowane "na rekina" zęby.

— Dwa dni na to czekałem!

— Masz szczęście, że się przyjaźnimy, niektórzy czekają na dragi dłużej. Ja i Madara mamy dużo klientów. Zwłaszcza teraz, kiedy uczniowie chcą sobie "pomóc" w nauce.

— Dobrze, że my przynajmniej mamy to za sobą. W sensie naukę, z dragów bym nigdy nie zrezygnował. — Kisame zmarszczył brwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. — W ogóle ktoś jeszcze skończył tutaj szkołę?

Itachi zamyślił się na chwilę, upijając łyk piwa.

— Jeszcze Zetsu i Sasori.

— Nie przyszli dzisiaj. Wiesz może czemu? — zapytał z ciekawości.

— Sasori... Babka ostatnio go przyłapała jak brał dragi, pisał do mnie, że jak wszystko się uspokoi to się zjawi. A Zetsu... Sam nie wiem czemu nie przyszedł, chyba gdzieś wyjechał, tak mi się wydaje.

— Ostatnio coś o jakimś mówił.

Uchiha wziął kolejny łyk... Łyk? Chyba raczej wypił zawartość puszki za jednym zamachem.

— Tego mi właśnie brakowało — Uśmiechnął się pod nosem. Zgniótł opakowanie i rzucił gdzieś w kąt pomieszczenia.

— Jak twój brat... Jak mu tam było... Sasuke?

Itachi spojrzał w sufit i zmarszczył brwi. Ostatnio rozmawiali z tydzień temu, chociaż nie można było tego nazwać rozmową, ponieważ była to krótka wymiana zdań, typu: "Hej, jak w szkole" "No spoko, spoko", i tyle z tego było. Sasuke zaraz po tym zniknął w pokoju na pięć minut, po czym wyszedł z domu, oznajmiając że idzie się "zabawić". Zabawić - miał oczywiście na myśli poderwanie jakieś nieszczęśnicy na jedną noc. Cóż... Sasuke to Sasuke, nie da mu się przemówić do rozsądku.

— W sumie to nie wiem — westchnął i przymknął oczy. — Nie gadamy zbyt często. Czarnowłosy cholernie tego żałował, jeszcze gdy Sasuke chodził do przedszkola i podstawówki mieli ze sobą bardzo dobry kontakt... Potem... Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a młodszy Uchiha zaczął uciekać od świata, od przyjaciół... Stał się arogancki i egoistyczny, dla każdego, a od liceum chodzi do barów... I robi to co robi. Na tego chłopaka już chyba nic nie zadziała.

— Mieszkacie pod jednym dachem i nie rozmawiacie?

— No tak wyszło.

x x x Jeden stopień, drugi stopień, trzeci stopień i... Twarzą o ścianę.

— Kurwa, kurwa, KURWA! Moja twarz!

Itachi rozmasował swój nos, który bolał go jak cholera. Lekko chwiejnym krokiem wszedł na górę i odnalazł po omacku swoją sypialnię. Nacisnął klamkę, a smród alkoholu, tytoniu i Bóg wie czego natychmiast postawił Uchihę na nogi. Podszedł do swojego łóżka i rzucił się na stos poduszek. Nie miał nawet siły pójść pod prysznic, albo się przebrać w piżamę. Tak jak się położył - tak zasnął. Kompletnie nic go nie obchodziło, nawet jęki jakiejś kobiety dochodzące z pokoju obok.


Był okropnym, starszym bratem...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[konan] Upadły Anioł